Recenzje pasibrzucha - sierpień 2018
Podreptywanie to nie tylko odwiedzanie nowych krajów. To przede wszystkim odwiedzanie nowych MIEJSC, zdobywanie doświadczeń, wyrabianie opinii. No i przede wszystkim chodząc i zwiedzając trzeba czasem też coś jeść. Z tego narodził się pomysł na recenzje pasibrzuchowe, a więc recenzje jedzenia :) Odwiedzamy restauracje różnego typu, jemy i oceniamy. Co nam się podoba, co mniej, jakie smaki nam pasują, a jakich będziemy unikać. Większość restauracji, z racji miejsca zamieszkania, prawdopodobnie będzie z okolic Trójmiasta, ale oczywiście będąc w różnych miejscach nie sposób nie odwiedzić lokalnych knajpek więc i takie się trafią :)
Recenzje będą zbiorcze więc będą się pojawiały w ostatnich dniach każdego miesiąca lub na początku kolejnego.
Na początek zapraszam, a właściwie zapraszamy bo odwiedzaliśmy je wspólnie z Adrianem, do trzech interesujących miejsc - Machina Eats and Beats, Pan Kotowski i Osaka Sushi.
Machina Eats and beats
Restauracja zainteresowała nas przede wszystkim sposobem przedstawienia Menu. Podobnego pomysłu miałam okazję doświadczyć w restauracji w Lecce podczas podróży po Apulii. Polega to na tym, że mamy podane składniki i sami wybieramy sobie jak chcielibyśmy żeby wyglądał nasz posiłek. We Włoszech dotyczyło to sałatek, a tutaj, w Machina Eats and Beats, możemy w ten sposób skomponować makaron.Wraz z Adrianem postanowiliśmy spróbować ile tylko się da i na ile oczywiście starczy nam możliwości (a te, prawdę mówiąc, mamy całkiem spore :) ).
Aktualne Menu znajduje się TUTAJ.
Adrian - pasztet z kaczki z marynowaną gruszką
Pasztet rewelacja. Bardzo dobrze doprawiony, wręcz rozpływał się w ustach. Gruszek osobiście nie lubię (w tej restauracji aż w dwóch miejscach w naszych zamówieniach się pojawiła haha :) ), ale akurat tutaj wyjątkowo mi pasowała. Chociaż ja z przyjemnością zjadłabym taki pasztet z dodatkiem konfitury z żurawiny. Adrianowi smakowało tak bardzo, że nie byłam pewna czy w ogóle zdążę spróbować...
Ola - foccacia z 3 pastami
Cieplutka bułeczka pokrojona w paski - przepyszna. Do tego trzy pasty: z suszonych pomidorów, serowo-truflowa i karczochowa. Za karczochami nie przepadam (to nie ten sam poziom co z gruszką, ale niechętnie jem), ale pasta była rewelacyjna. Natomiast najlepsza z nich wszystkich była serowo-truflowa. Wyraźny smak i zapach sera mieszał się z lekko mdłym, ale wspaniale pasującym smakiem truflowym. Pycha! Najmniej przypadła mi do gustu pasta z suszonych pomidorów, za to ta właśnie najbardziej pasowała Adrianowi. Przynajmniej tutaj nie musieliśmy sobie wyrywać jedzenia ;)
Razem - kolekcja serów i wędlin (średnia)
Trochę spontanicznie zamówiliśmy deskę serów i wędlin. Chcieliśmy po prostu zobaczyć co ciekawego jest w tym zestawie. Jeśli chodzi o sery to znajdziemy tu między innymi parmezan i ser pleśniowy, a w przypadku wędlin kaszankę czy ostrą kiełbasę w stylu chorizo. Taki talerz idealnie nadaje się do wina i jest perfekcyjny dla dwóch osób.
Danie główne:
Adrian - ravioli z wołowiną (sos pomidorowy) + cebula czerwona, oliwki, pasta truflowa, kurczak
Danie typowo dla faceta. Nie dość, że wołowina to jeszcze kurczak :) No ale cóż. Każdy sam sobie wybiera kompozycję. Mimo wszystko muszę przyznać, że dla mnie ten zestaw okazał się całkiem interesujący, a Adrian był naprawdę zachwycony. Jedyne co, to zupełnie nie czuło się pasty truflowej. Wręcz mieliśmy wrażenie, że w ogóle jej tam nie było. Za to sos pomidorowy rewelacja. Jak ze świeżych pomidorów!
Ja - ravioli szpinakowe z ricottą (sos śmietanowy) + rukola, oliwki, mozzarella, pomidory suszone
Uwielbiam wszystkie rzeczy z mojego zestawu. Poza sosem śmietanowym (o czym chyba w sumie nie wiedziałam)... I właśnie ten sos zepsuł mi całe danie. Do wyboru było jeszcze masło i powinnam była posłuchać tego lepszego głosu w mojej głowie, który mówił żebym nie udziwniała i zjadła ravioli tak jak zwykle jem. Ale nie posłuchałam i to był błąd bo sos zupełnie mi nie podpasował. Było kwaśne, a przy tym lekko ostre. Kompletnie nie mój smak. Za to samo ravioli przepyszne. Bardzo lubię połączenie szpinaku z ricottą i tutaj naprawdę mogłam się zajadać - kiedy już oczyściłam je z sosu... Co zasługuje na duży plus to, że mimo iż w moim daniu nie było mozzarelli pani kelnerka bardzo szybko (i w ogóle bez mojej interwencji) doniosła mi ją na talerzyku gorąco przepraszając. Danie z pewnością smaczne, ale następnym razem wezmę z masłem :)
Napój:
Adrian - lemoniada klasyczna limonkowa
Kwaaaaaaaaaaaśna! Straszliwie :) ale orzeźwiająca, miętowa i po krótkim szoku i wytrzeszczeniu oczu, całkiem dobra. Ale jednak troszkę więcej cukru albo chociaż miodu by się przydało ;)
Ja - lemoniada lawenda z gruszką
Znowu gruszka. Normalnie to stwierdziłabym, że się umartwiam biorąc kolejną potrawę z owocem, którego praktycznie w ogóle nie toleruję. Ale zestawienie tych dwóch produktów wydało mi się ciekawe i podobnie jak w przypadku pasztetu zostałam bardzo miło zaskoczona. Gruszka była lekko podpalana i w połączeniu z lawendą dawała całkiem ciekawe wrażenie smakowe. Jednak tutaj, w odróżnieniu do lemoniady Adriana, mogłoby być trochę mniej cukru ;) Mimo wszystko gorąco polecam!
Podsumowanie
Zalety:
- pomysł na menu!
- duże porcje - i to dotyczy nie tylko głównych dań, ale też przystawek. Ilość każdej pasty była tak duża, że nawet po zjedzeniu na bułeczce, zostało jeszcze drugie tyle. I można było wyskrobać resztę łyżeczką :)
- duży wybór dań, zwłaszcza wariantów makaronów
- dania dobrze doprawione, aromatyczne, ciekawie dobrane połączenia
- przyjemny wystrój, bardzo sympatyczna i pomocna obsługa
- menu w wersji angielskiej - powinien być to standard, ale wciąż nie wszędzie jest to spotykane
- trochę mało takich "podstawowych" składników do skomponowania makaronu - brakowało mi np. papryki, ogórka, kukurydzy itp.
- dość drogo
Restauracja Ukraińska "Pan Kotowski"
Kuchnia ukraińska jest mi i Adrianowi zupełnie nie znana. Nie byliśmy (jeszcze!) u naszego Sąsiada i byliśmy bardzo zaciekawieni jakie w ogóle możemy spotkać tam potrawy. Kiedy weszłam na stronę restauracji, otworzyłam menu i zobaczyłam te wszystkie dania, zupy, desery z tak nieznanymi mi nazwami, stwierdziłam, że koniecznie musimy tam pójść i spróbować!Zupa:
Ola - prawdziwy barszcz ukraiński
No cóż, taka zupa w takiej restauracji musiała się pojawić. I jeszcze w opisie są pampuszki, a ja kompletnie nie widziałam co to jest! Otóż jest to rodzaj bułki drożdżowej gotowanej na parze. Pulchna, lepka i trochę przywodzi na myśl słowo "zakalcowata". Ale jest przepyszna! Sam barszcz różni się totalnie od znanego mi barszczu czerwonego, który zazwyczaj jem w domu. Jedyne co mają wspólne to fasolę i buraki ;) Tutaj, w tym barszczu, pierwsze skrzypce grają... pomidory! One dają mu zupełnie nieburaczany kolor. Ponadto, smak jest zupełnie inny. Intensywny, taki trochę meksykański. Zupa chociaż jest dość tłusta, ma mnóstwo warzyw i jest naprawdę bardzo pyszna :)
Danie główne:
Adrian - pizza po ukraińsku (calzone)
Danie niby znane, a brzmiało ciekawie. Lista składników, które znajdują się wewnątrz popularnego pizzowego pieroga również była zastanawiająca - najbardziej ze wszystkiego zaintrygowały nas gotowane ziemniaki. To zdecydowanie nie jest popularny składnik pizzy ;) Szczerze mówiąc, mnie to danie nie przekonało. Ciasto całkiem w porządku, wszystko dobrze doprawione, ale zupełnie nie przekonały mnie te ziemniaki. Jakoś kłócą mi się z wizją pizzy. Za to Adrianowi chyba bardzo smakowało, bo w mgnieniu oka spałaszował całą!
Ola - kręczenyki
Kolejna nic nie mówiąca mi nazwa! Okazało się, że są to takie trochę minizrazy z wieprzowiny z grzybami i serem. Do tego opiekane ziemniaczki. Mięsko troszkę suche, ale całkiem smaczne, ziemniaczki pycha!
Dodatek:
Zestaw pierogów
Do tego wszystkiego dobraliśmy jeszcze zestaw 24 pierogów (4 różne smaki) - mięsny, mintaj, szpinak+feta oraz kapusta+grzyby. Według mnie najsmaczniejsze były te szpinak+feta, dla Adriana kapusta+grzyby. Obydwojgu nam zdecydowanie nie pasowały te z mintajem. Za bardzo rybne ;) Minusem było to, że pierożki podane zostały wszystkie razem, ciężko było domyślić się który odpowiada danemu smakowi.
Podsumowanie
Zalety:
- szeroki wybór dań i napojów
- duże, sycące potrawy
- bardzo sympatyczna i pomocna obsługa
- przyzwoite ceny
- na stronie inne (uboższe) menu niż w restauracji
- wystrój trochę przygnębiający, słabe oświetlenie
Osaka Sushi
Na koniec mój osobisty faworyt jeśli chodzi o restauracje sushi. Odwiedziłam ich już całkiem sporo w Trójmieście i powiem szczerze, że Osaka wygrywa w praktycznie wszystkich kategoriach. Dodatkowo nie jest to tylko moje zdanie bo otrzymali pierwsze miejsce w kategorii Sushi Roku w konkursie Mistrzowie Smaku :) Tak więc coś musi być na rzeczy.W restauracji pojawiamy się średnio raz w miesiącu, mamy już swoje ulubione zestawy ;)
Przystawki:
Ola&Adrian - krewetki w tempurze podane z 3 sosami
Żeby nie było wątpliwości. Każde z nas bierze taki zestaw, gdyż krewetek jest 5 i nie mam pojęcia jak moglibyśmy się dzielić żeby żadne nie było poszkodowane ;) Bo krewetki są przepyszne. Duże, chrupiące i w ogóle jak sobie pomyślę to aż bym zjadła... Do tego sosy: sweet chilli, majonezowy z dodatkiem ostrego i kabayaki.
Sushi:
Adrian - Osaka grill set 18szt.
Adrian jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie przepadał za sushi. Teraz powoli się przekonuje, ale wciąż jeszcze wybiera tylko takie, które są grillowane. Surowa rybka jakoś nie bardzo. W tym zestawie znajdziemy dwa różne rodzaje nigiri, dwa różne california rolls i futomaki. Rolki są duże, ale nie rozlatują się, ryż dobrze doprawiony, wasabi odpowiednio mocne. Do tego solidna porcja marynowanego imbiru.
Ola - Osaka set 22szt.
To trochę straszne, że mam aż o 4 sztuki więcej niż Adrian, ale cóż, tak są skonstruowane te zestawy... W tym, który ja zazwyczaj wybieram jest nigiri z łososiem (moje ulubione, zawsze zostawiam na koniec!), dwa różne rodzaje california rolls, hosomaki i futomaki. W moim przypadku w ogóle nie ma grillowanych, jest jedna rolka z tempurą.
Podsumowanie
Zalety:
- ceny!
- duże, ale "wygodne" porcje
- jedzenie przyrządzone z profesjonalizmem, dobrze doprawione, ładnie podane
- miła, pomocna obsługa
Wady:
- często długi czas oczekiwania - źle ustalone priorytety, goście w restauracji powinni mieć pierwszeństwo przed zamówieniami telefonicznymi
- z centrum miasta dość daleko
- menu mogłoby zostać rozszerzone
Na pewno wrócimy ;) Dodatkowo niedawno została otworzona druga restauracja, w której między innymi podawany jest Ramen. Byliśmy, próbowaliśmy, bardzo smaczny. Obydwie restauracje gorąco POLECAMY!
Apetyt macie faktycznie całkiem niezły ;)))
OdpowiedzUsuńLubie takie wpisy i staram się je "kolekcjonować" w głowie bo nigdy nie wiadomo gdzie człowiek trafi w poszukiwaniu dobrego jedzonka :)
Będą co miesiąc ;) Zachęcam do zaglądania :)
UsuńAle mi smaka narobiliście. Bardzo mi się podoba, że opisujesz zalety ale i wady :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;) Lubię kiedy recenzje są pełne - pokazują plusy i też to, co można ewentualnie poprawić.
UsuńPo przeczytaniu jeśc mi się zachciało , tyle tu smaków i zapachów :-)))
OdpowiedzUsuńMnie się zawsze chce jeść jak czytam takie recenzje :D
UsuńWszystko tak pysznie wygląda :) Zjadłybyśmy szczególnie pierogi :D
OdpowiedzUsuńPierogi pycha! Ja to w ogóle jestem taką trochę pierogową dziewczyną. Codziennie mogłabym jeść :D Tylko po kilku dniach garderoba byłaby do wymiany haha :D
Usuń